środa, 8 grudnia 2010 | By: Kamil Kurowski

Jedlicze po wyborach, czyli absencja na dłużej

Minęło trochę czasu od pierwszej tury wyborów samorządowych. Emocje poniekąd opadły (u niektórych bardziej niż u innych), więc postanowiłem pokusić się o analizę tychże w mojej rodzinnej gminie. Gminie, którą od dziecka noszę w sercu i o której znajomym powtarzam zawsze: Gdy widzę Jedlicze, to kwiczę. Skrzywienie zawodowe politologa nie daje mi cały czas spokoju – to główna inspiracja dla poniższego wywodu.

Zewsząd słyszy się obecnie tezy mówiące o tym, iż wybory samorządowe stają się coraz mniej polityczne. Również jestem takiego zdania, ale niestety nie dotyczy to gminy Jedlicze. I choć znakomita większość kandydatów na radnych oraz dwie liczące się osoby w walce o fotel burmistrza nie należą do żadnej partii politycznej, piętno polityki zostało na mojej gminie odciśnięte poprzez kreowanie (w wielu przypadkach sztucznych i na siłę) podziałów. Oczywiście konfliktowość to immanentna cecha polityki, lecz ta w wydaniu jedlickim często budzi zwyczajny niesmak.

Druga kwestia jest równie znamienna dla mojej gminy. Zwrócił na nią uwagę mój dobry znajomy, doskonale ją zresztą egzemplifikując. O co chodzi? Z formalnego punktu widzenia każdy głos jest równy – to nie podlega dyskusji. Jeśli jednak głębiej spojrzymy na specyfikę jedlickich wyborów dostrzeżemy – jak to się kolokwialnie powiada – haczyk. Oczywiście nie ma on suma sumarum wpływu na siłę głosu wrzucanego do urny aczkolwiek warto go zdefiniować. Ma bowiem – moim zdaniem – istotny wpływ na wyniki wyborów w gminie Jedlicze co najmniej od kilkunastu lat. Chodzi o świadomość polityczną. Spoglądając na wyniki nie sposób nie dostrzec, iż Jedlicze jest podzielone w zasadzie pół na pół. Po jednej stronie oddawany głos równoznaczny jest z wiedzą, co tak naprawdę może dla Jedlicza oznaczać postawiony przy danym nazwisku krzyżyk. Po drugiej…

Nie bez znaczenia jest tutaj także struktura demograficzna gminy Jedlicze. Spotykam znajomego w wieku ok. 20 lat. Tydzień przed wyborami. Pytam: idziesz na wybory? Odpowiedź: nie idę. Nie chodzę nawet jak są prezydenckie. Owa osoba do lokalu wyborczego ma jakieś 100 metrów. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że takich młodych ludzi było znacznie więcej. Szkoda, ponieważ to oni będą decydować kiedyś o przyszłości Jedlicza. Albo i nie będą… Nie sądzę, by 21 listopada 2010 roku dał im do myślenia. Obym się mylił.

Gmina Jedlicze ma wielki potencjał. Wrzucając kartkę do urny wierzyłem, iż uda się go przynajmniej po części wykorzystać dla dobra naszego i kolejnych pokoleń. Wierzyłem, że uda się zaprzestać krótkowzrocznego myślenia. Dziś pozostało mi jedynie powtarzać sobie w duchu słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego: „W nieszczęściu, w walce kształcą się charaktery. W nieszczęściu i walce człowiek się uczy.”

0 komentarze:

Prześlij komentarz