wtorek, 14 września 2010 | By: Kamil Kurowski

Nowa era po dekadzie?

Być może wielu kibiców nazwie mnie szaleńcem, a większość nie będzie miała w istocie podstaw ku temu, aby się z takiej reakcji specjalnie dziwić. Ja jednak mam przeczucie, że w tym sezonie będzie dobrze. Nie wiem do końca skąd ono się bierze, ale jest. Nie przymierzając - 10 lat mija od największych sukcesów Valencii w elitarnej Lidze Mistrzów. Dwa niestety przegrane finały w 2000 i 2001 roku. Bolał zwłaszcza ten drugi po karnych z Bayernem. Później było oczywiście niezapomniane mistrzostwo za Beniteza i magiczny sezon 2001/2002 no i Puchar UEFA Tak, tego się nie zapomina. Wiele serc, jedno bicie... Od wspomnianych wydarzeń minęło sporo czasu. Bywało trochę lepiej i trochę gorzej. Za najbardziej fatalny w skutkach okres uznaję trenerkę Koemana. Człowiek nie miał pojęcia, co robi. Od dwóch lat w klubie rządzi Emery. W premierowym dla siebie sezonie zrobił to, czego od niego oczekiwano. Zapewnił Nietoperzom grę w LM bez eliminacji. Wracam do początkowego wywodu. Dlaczego mam dobre przeczucia na ten sezon? Generalnie mieć ich nie powinienem, ponieważ zespół opuściły dwie największe gwiazdy - Villa i Silva. Więc z czego się cieszyć? Przypomnę jednak, że taki Mendieta przychodząc do Valencii też był kompletnie nie znany. Jak się skończyło - wiadomo. Najwyższym do niedawna transferem w historii klubu. Z Villą nie inaczej - pamiętam jak przechodził do nas w 2005 za 12 mln euro - cała Europa śmiała się z tego transferu. Teraz my się możemy pośmiać. Tak to w futbolu jest - jedni przychodzą, inni odchodzą. Mam dobre przeczucia, bo do klubu przyszło kilku może nieznanych przeciętnemu kibicowi w Europie piłkarzy, ale całkiem fajnych i perspektywicznych. Po dwóch kolejkach widać, że jest wiara i nadzieja w tej drużynie. To powoli zaczyna być kolektyw. A w tym właśnie zawsze tkwiła siła Valencii - w kolektywie. Spokoju dodaje fenomenalnie spisujący się w bramce Cesar Sanchez. Mogę czasem nie zgadzać się z personalnymi decyzjami Emerego (i tak rzeczywiście jest), ale nie ma ludzi niepopełniających błędów. Trzeba mu oddać, że ma pomysł na Valencię. To na pewno. W ostatniej kolejce Hercules pokazał, że wiara czyni cuda. Dlaczego więc Los Ches mieliby tracić nadzieję? Dziś wieczorem pierwsza batalia w Lidze Mistrzów. Jesteśmy w Turcji na obiekcie mistrza tego kraju Bursasporu. Oby kebaby nie okazały się ciężkostrawne. Wierzę zatem, że ten sezon będzie nawiązaniem do wspaniałej historii, nie tak przecież znowu odległej. I że po raz kolejny Valencia udowodni, że pasja i zaangażowanie wciąż są w piłce w cenie. Amunt.

0 komentarze:

Prześlij komentarz